Kocham wiosnę i lato. Nie tylko z powodu pięknej aury, co także jest dużym atutem, ale świetne w tym okresie jest to, że możemy korzystać ze świeżych owoców i warzyw. Nasze jadłospisy mogą być różnorodne i kolorowe. Nie ma nic pyszniejszego niż warzywka prosto z grządki i soczyste owoce. W mieście ciężko o własne hodowle, na szczęście są jeszcze lokalne targi i osiedlowe warzywniaki. Dobrze jest korzystać ze sprawdzonego źródła, by mieć pewność co do jakości produktów. Jak już znajdziemy takiego zaufanego “Pana Miecia”, który sprzedaje swoje plony, możemy napełnić swoje lodówki całą masą witamin i wartościowych składników odżywczych. Od czego zaczniemy nasze bazarowe podboje??? TRUSKAWKI!!! Tak proszę Państwa. Te pyszne, słodziutki i czerwoniutkie owocki zagoszczą na naszych talerzach. Fakt, że nie są już takie drogie świadczy o tym, że są coraz bardziej dostępne, czyli sezon na nie uważam za rozpoczęty 😉 Pewnie wiele przepisów z ich udziałem pojawi się od tej pory na moim blogu. Postanowiłam rozpocząć dość nietypowym połączeniem: truskawek ze szpinakiem i mozzarellą. Będzie to sałatka z nieco słodką nutą, choć ostrości też nie zabraknie. Czego potrzebujesz???
Przygotuj (na 2 porcje):
- 2 spore garści szpinaku
- 8 truskawek
- 125 g mozzarelli
- 100 g płatków migdałowych
Sos:
- 2 łyżki octu balsamicznego
- 1 łyżka oliwy
- 3 kostki gorzkiej czekolady
- odrobina pieprzu cayenne
- pieprz ziołowy i czarny
Do dzieła:
Szpinak umyj i osusz. Truskawki pokrój na ćwiartki lub grubsze plastry, a mozzarellę w kostkę. Pokrojone składniki rozłóż na warstwie szpinaku.
Czekoladę rozpuść w kąpieli wodnej. Dodaj ocet balsamiczny i oliwę. Przypraw pieprzem ziołowym i cayenne. Gotowym sosem polej sałatkę. Całość posyp podprażonymi migdałami.
No i to jest piękne rozpoczęcie sezonu. Truskawki uwielbiam pod każdą postacią, ale to połączenie było zaskoczeniem również dla mnie. Wiele z moich przepisów jest eksperymentem i często sama nie wiem jaki będzie efekt końcowy. Ale właśnie o to chodzi, by bawić się smakami. Kuchnia to istne pole doświadczalne. Mieszamy, łączymy, dozujemy i uzyskujemy całkiem nowy produkt. Metoda prób i błędów jest najlepszą szkołą. Jeśli nawet nie uda się za pierwszym podejściem, następnym razem będziemy wiedzieć jakich błędów nie popełniać. Może to być też świetna szkoła dla dzieci, połączenie przyjemnego z pożytecznym. Jeśli tak będziecie podchodzić do sprawy, gotowanie nigdy nie będzie dla Was przykrym obowiązkiem. Życzę Wam radosnych godzin spędzonych w kuchni i smacznych efektów.