Dzisiejszy wpis będzie wspomnieniem mojej wyprawy po polsko-słowackich Tatrach. Nie jestem wielką miłośniczką gór, co nie znaczy, że nie dostrzegam ich piękna. Już nie raz widok z ich szczytów zaparł mi dech w piersiach. Jednak nie ukrywam, że morze i otwarta woda są częstszym kierunkiem moich wakacyjnych wojaży. Tym razem za namową mojego rodzeństwa wybraliśmy się w Tatry. Aktywny wypoczynek, poświęcony na górskim wędrówkach idealnie wpisuje się w promowaną przeze mnie ideę “move fast”. Skupiliśmy się na wzgórzach naszych południowych sąsiadów, ale polska strona również została przez nas spenetrowana, także jeśli chodzi o kulinarne zakątki. Postanowiliśmy popróbować regionalnych rarytasów, ale też odkryć nowe smaki. Każdego dnia wybieraliśmy inną karczmę lub restaurację, by móc porównać specjały szefów kuchni. Bardzo lubię nowości i mimo, że jestem zwolenniczką slow food’u to od czasu do czasu warto skosztować tradycyjnej kuchni, szczególnie jeśli bazuje na świeżych, regionalnych produktach. Zapraszam do przeglądu naszych kulinarnych podbojów Tatr.
“Karczma u Leśnego” ul. Kościuszki 170, Bukowina Tatrzańska
Fot.1. Roladki jagnięce w sosie własnym, podawane z haluskami
Karczma ta to sprawdzona miejscówka mojego brata, który często przybywa w tatrzańskie rejony. Już od dawna słyszałam o słynnej patelence z rydzami podawanymi na pajdzie chleba. Nie powiem przysmak całkiem smaczny, choć dla mnie lekko za tłusty. Same grzybki pierwsza klasa. W miejscu tym skusiłam się na roladki jagnięce w sosie własnym, podawane z haluskami. Samo mięsko pyszne, rozpływające się w ustach. Haluski też bardzo smaczne. Jedyne zastrzeżenie jakie miałam to sos, który moim zdaniem był za słony. Zdaję sobie sprawę, że jestem osobą, która z solą jest na bakier, ale szef kuchni troszkę poszalał. Podobnie było w przypadku kociołka z rogolca, gdzie jeleń był naprawdę przepyszny, ale sam sos też przysłonawy. Surówki pozostawiają wiele do życzenia. Skusiliśmy się także na roladki z pstrąga na jarzynach, w końcu to gatunek górski. Sama rybka bardzo fajna, faszerowana szpinakiem i suszonymi pomidorami. Jednak jarzyny w formie paciai nie zachwycały wyglądem ani smakiem. Karczma ta może się poszczycić wysokiej klasy mięsem, jednak musi popracować nad dodatkami. Jest to typowe miejsce ze swojskim jedzeniem.
Fot. 2. Roladki z pstrąga na jarzynach
“Karczma litworowy staw” ul. Środkowa 63, Białka Tatrzańska
Fot. 3. Sałatka z kaczki z kaszą gryczaną
Druga karczma, którą odwiedziliśmy zlokalizowana była w Białce Tatrzańskiej. Bardzo przestronna, urządzona z gustem, bez przesytu. Jeśli chodzi o kwestię kulinarną można zauważyć tendencję do łączenia tradycji z nutą nowoczesności. Jak w większości takich miejsc dominują mięsa, jednak są one niekiedy łączone z dość nietypowymi dodatkami. Miłym zaskoczeniem były gołąbki z baraniny i kaszą kuskus. Delikatne i smaczne, choć można by było dodać do nich nutkę pikanterii. Być może jest to też kwestia trochę mdłego sosu. Podobnie jak poprzednio można by nad nim popracować. Fajną kombinacją była sałatka z kaczki z kaszą gryczaną. Kaczuszka pyszna, różowiutka. Jedyne zastrzeżenie mam do kaszy gryczanej, która okraszona została tłuszczykiem, co jest dla mnie minusem, ale to jest moje skromne zdanie. Moja siostra była zachwycona i zajadała się nią z apetytem. Jak widać różne są gusta i guściki. Musicie zatem zdawać sobie sprawę, że jest to moja subiektywna opinia.
Fot. 4. Gołąbki z baraniny i kaszą kuskus
“Schronisko smaków Magdy Gessler” ul. Kościuszki 94, Bukowina Tatrzańska
Fot. 5. Pstrąg pieczony z prażonymi orzechami laskowymi
To trochę inna bajka. Nie jest to swojska karczma, tylko restauracja na wysokim poziomie. Sam wystrój i obsługa zasługuje na wysoką ocenę. Wszystko urządzone jest z gustem, a jedzenie ze smakiem. Tym razem postawiłam na slow food’owy kanon i wybrałam burgera z ciecierzycy. Był bardzo dobrze doprawiony i dorównywał smakiem pysznym mięsom. Bułka wyglądała na świeżo pieczoną, była chrupiąca i bardzo smaczna. Mimo, że nie unikam białego pieczywa, tę zjadłam ze smakiem. Dodatek świeżych warzyw i konfitury z cebuli dopełnił całości. Frytki były dla mnie zbyteczne. Danie uznaję więc za udane. Fenomenem okazał się pstrąg pieczony z prażonymi orzechami laskowymi, a do tego grillowane warzywa, które mimo obróbki termicznej nie straciły swojego smaku i były przepyszne. Orzechy z rybą to dość nietypowe połączenie, ale trafione. Kolejne danie, które zasługuje na wysoką notę były szpadki z drobno siekanej jagnięciny z grillowanym batatem, cukinią i papryką. Podane naprawdę w przepiękny sposób, a jednocześnie smaczne i rozpływające się w ustach.
Fot. 6. Szpadki z drobno siekanej jagnięciny z grillowanym batatem, cukinią i papryką
Restaurację tę można pochwalić szczególnie za bardzo estetyczny, a wręcz artystyczny sposób podawania dań. Jednak nie jest to tylko mydlenie oczu, gdyż pod tą strojną dekoracją kryje się niepowtarzalny smak. Nie zabija dań tłustymi, śmietanowymi sosami, tylko wydobywa ich smak dobrze dobranymi dodatkami. Dominuje opinia o wysokich cenach, jednak za jakość się płaci. W całym regionie restauratorzy dość dobrze się cenią, a tu chociaż wiadomo za co wydało się te pieniądze. Miejsce to na pewno zagości na liście miejsc, które warto odwiedzić ponownie.
Fot. 7. Burger z ciecierzycy
Jak widać polska gastronomia jest bardzo różnorodna, a każdy znajdzie coś dla siebie. Warto zatem próbować i odkrywać nowe smaki. Podróże kształcą pod każdym względem, nawet kulinarnym. Niektóre z rozwiązań, które udało mi się zaobserwować może przemycę do mojej kuchni. Burger z ciecierzycy??? Czemu nie 😉
Podhalańska kwaśnica najlepsza jest w restuaracji Bliżęj Nieba w Hotelu Bachledówka 12km od Zakopane. Wspaniałe podhalańśkie smaki można znaleźć też w ich innych, bardziej nowoczesnych daniach. Polecam bardzo. Mają też cudny widok za oknem – malowniczą panoramę gór i łąk.
Dziękuję za polecajkę 🙂 Na pewno następnym razem odwiedzę 😉